W pierwszych słowach mego listu chciałbym wyjaśnić, że nie wdaję się w dywagacje, czy Komańcza leży w Bieszczadach, czy nie leży. W moich leży, a jak komuś nie leży, to mnie nic do tego.
Nowa pętla bieszczadzka
Wcale nie jest taka nowa, bo drogi oczywiście były już wcześniej. To mój kolega wymyślił tę trasę, bo stare ścieżki mu się znudziły. Bardzo dobrze zrobił, bo mój rower jeszcze tam nie był. Na trasie można podziwiać piękne krajobrazy, odwiedzić kilka ciekawych miejsc, albo po prostu jechać i cieszyć się każdym kilometrem. Po drodze nie zabraknie sklepów, więc nie ma potrzeby zabierania wielkich zapasów. Wszystko można kupić po drodze, chyba że akurat będzie niedziela. Jeśli wybieracie się w niedzielę, to warto sprawdzić, czy sklepy są czynne i gdzie. W razie potrzeby w niektórych miejscowościach znajdziecie bary. Te powinny być czynne także w niedzielę.
Po drodze będziemy mijać niezliczoną ilość zabytkowych kapliczek, miejsca pamięci i oczywiście zabytkowe cerkwie obecnie będące kościołami. Nie będę opisywał tych obiektów, bo wszystkie informacje turystyczne znajdziecie w innych miejscach. Wspomnę natomiast kilka innych ciekawych miejsc, które moim zdaniem warto odwiedzić.
Start
Trasę zaczęliśmy w Ustjanowej Górnej. To nieopodal Ustrzyk Dolnych. Skierowaliśmy się w stronę Olszanicy, gdzie skręciliśmy w prawo, żeby jechać nieco spokojniejszą drogą do Leska.
Po drodze minęliśmy Bezmiechową Górną, Bezmiechową Dolną i wyjechaliśmy w Lesku przy kapliczce na skrzyżowaniu Stawowej z Piłsudskiego. Skręciliśmy w lewo, w Piłsudskiego, aby dojechać do ronda. Na rondzie kierowaliśmy się na Cisną, ale jechaliśmy tą drogą do mostu na rzece San. Tuż za mostem skręciliśmy w prawo, w niewielką uliczkę prowadzącą wzdłuż Sanu. Po kilkuset metrach droga ta skręca w lewo i poprowadzi nas poprzez wzniesienie o nazwie Gruszka, a następnie doprowadzi do Tarnawy Górnej. Tutaj nasza łączy się z drogą Kalnica – Zagórz. Skręciliśmy w prawą stronę, na Zagórz, ale nie jechaliśmy długo tą drogą, gdyż kilkadziesiąt metrów za mostem na rzeczce Kalniczka skręciliśmy w lewo. To wąska asfaltowa dróżka, która przeprowadziła nas skrótem do miejscowości Czaszyn, do skrzyżowania z drogą 892, do Komańczy. Na tym skrzyżowaniu skręciliśmy w lewo.
Dalej podróżowaliśmy w stronę miejscowości Szczawne mijając po drodze punkt widokowy na Czaszyn i Góry Słonne. W Szczawnem nadal podążaliśmy drogą 892 po prawej stronie mając tory kolejowe, a po lewej rzekę Osławę. Podążając tą drogą minęliśmy Rzepadź, Jawornik i dojechaliśmy do Komańczy.
Kilka słów o Komańczy.
Uczeni nie są pewni skąd się wzięła nazwa Komańcza. Pierwsza pisana wzmianka o wsi Komanycza pochodzi z 1512. Nie będę tutaj jednak opisywał całej jej historii, ale skupię się na kilku ciekawych moim zdaniem epizodach.
Pierwszym z takich epizodów jest Republika Komańczańska ( Republika Łemkowska ).
Na początku listopada 1918 roku łemkowska ludność z Komańczy oraz okolicznych miejscowości, za namową agitatorów przysłanych przez rząd Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, opanowała linie kolejowe od Zagórza do Łupkowa oraz od Zagórza do Chyrowa. Ogłoszono powstanie tzw. Republiki Komańczańskiej. Na czele tego niby-państwa stanął jako „prezydent” miejscowy kupiec Andrij Kyr. Stolicą ogłoszono Komańczę. Samozwańcza republika istniała około trzech miesięcy, do rozpoczęcia ofensywy Wojska Polskiego pod koniec stycznia 1919 r.
Drugim epizodem jest działalność band UPA.
W latach 1945–1946 nacjonaliści ukraińscy z OUN-UPA zamordowali w Komańczy 11 Polaków, w tym dwie nauczycielki: Ludwikę Drozd i Marię Kułak. Upowcy spalili urząd gminy oraz strażnicę Wojsk Ochrony Pogranicza. Napady na ludność cywilną i instytucje państwa ustały dopiero po zakończeniu operacji wojskowej „Wisła” w 1947, kiedy to poukrywane w okolicznych lasach bandy straciły zaplecze w postaci ludności łemkowskiej. Operacja „Wisła” polegała na przesiedleniu osób pochodzenia ruskiego z terenów Polski południowo-wschodniej (obszary na wschód od Rzeszowa i Lublina). Akcja objęła Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków oraz mieszane rodziny polsko-ukraińskie.
Całą historię Komańczy możecie przeczytać tutaj.
Za Komańczą

Zostawiliśmy za sobą Komańczę i pojechaliśmy dalej drogą 892/897 w kierunku miejscowości Radoszyce. Przy tej drodze, po lewej stronie znajduje się Na Wypale – Ekomuzeum Węgla Drzewnego wraz z plenerowym barem. W barze można nabyć piwo ( również bezalkoholowe ), kawę, inne napoje, a także można coś przekąsić. W barze można skosztować piwa Zadymistego, które znajdziecie tylko tutaj. Muzeum natomiast serwuje wiedzę na temat wypalania węgla drzewnego w typowych bieszczadzkich retortach. Retorty są czynne i wypalanie węgla odbywa się na bieżąco. W niewielkim sklepiku można zakupić pamiątki, a także wypalany na miejscu węgiel drzewny.
Po lekkim posiłku i zerowym piwie zostawiliśmy Na Wypale i podążyliśmy dalej drogą 897 w kierunku Cisnej. Po drodze mijaliśmy kilka miejscowości: Osławica, Wola Michowa, Maniów, Żubracze, Majdan. Warto zwrócić uwagę na miejscowość Nowy Łupków – oddalony nieco od głównej drogi, niedaleko za Osławicą. W tej miejscowości znajduje się Bieszczadzkie Muzeum Kolejnictwa. W tym muzeum znajduje się zestaw trzech wagonów pochodzących z pociągu I Sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Pociąg został wyprodukowany w 1974 roku i był najnowocześniejszym składem w PRL. Wagony zostały sprowadzone przez Fundację Promocji i Rozwoju Bieszczad, która w 2015 wykupiła je od PKP.

Po drodze, na szczycie wspinaczki,za Maniowem znajduje się wieża widokowa „Szczerbaniówka”. Znajduje się ona przy przydrożnym parkingu po lewej stronie drogi. Z wieży widać panoramę Bieszczadów.
Zjazd do Cisnej
Od tego miejsca zaczyna się zjazd w kierunku Cisnej. Po dojechaniu do Cisnej i uzupełnieniu zapasów wody pojechaliśmy dalej w kierunku Dołżycy, a następnie Terki, Wołkowyji, Polańczyka… Za Polańczykiem, na rondzie zjechaliśmy na pierwszym zjeździe, w kierunku Soliny. Po minięciu Zapory, za mostem na Sanie, a przed stacją benzynową skręciliśmy w prawo, aby skrócić sobie drogę. Skrót jest nieco wymagający, gdyż trzeba się wspiąć na strome wzniesienie. Jeśli ktoś nie chce się wspinać tutaj, to można jechać główną drogą. Dalej wjechaliśmy na drogę 2273R, w kierunku na Jawor, a następnie Łobozew Dolny.
Za Łobozewem Dolnym, na skrzyżowaniu trzech dróg skręciliśmy w lewo, w stronę Ustjanowej Dolnej. Tutaj będzie trzeba się wspiąć nieco, ale zaraz za szczytem znajduje się zjazd w kierunku drogi głównej nr 84. Na skrzyżowaniu z ta drogą pojechaliśmy w prawo, w kierunku Ustrzyk Dolnych. Po przejechaniu prawie 4 km, tuż za szkołą skręciliśmy w prawo, aby po kilkuset metrach zakończyć jazdę.
Całość trasy liczy 138 km, 1879 m wzniesień.
Plik GPX do wgrania do nawigacji





